poniedziałek, 10 września 2012

9.



Kiedy doszliśmy pod stadion, pożegnałam się ( jeśli można tak nazwać rozstanie na niecałe cztery godziny) z Ibrahimem  i czekałam pod Camp Nou. W ręku trzymałam dwie wejściówki. Chodziłam wzdłuż chodnika by jakoś zabić czas. Owszem mogłam iść do domu, ale wolałam czekać. Kiedy spojrzałam na zegarek, było piętnaście po czwartej, a po chwili usłyszałam krzyk Samira. Podniosłam głowę do góry, a on już stał przede mną.
- Punktualny jesteś – powiedziałam i dałam mu wejściówkę. Nie powiem, cieszył się jak małe dziecko!
- Ślicznie ci dziękuje! – odpowiedział, po czym pocałował mnie w policzek.
Niech żyje radość!
Pokazaliśmy ochronie nasze ‘bilety’ i weszliśmy na stadion.
- Ale on jest piękny! – zachwycał się Samir.
- Powinni zanotować Camp Nou jako ósmy cud świata – zaśmiałam się. Usiedliśmy na swoich miejscach. Samir wciąż rozglądał się i nie mógł uwierzyć, że tu jest.
- Debbie – usłyszałam z niższych miejsc, znajdujących się oczywiście w strefie VIPów. Porozglądałam się, po czym pomachałam.
- Cristina! Chodź tu – zawołałam. Ona wstała  i usiadła obok mnie. Pocałowałam ją w policzek i lekko przytuliłam.
- Cristina, to Samir… brat Ibrahima. Samir, to Cristina… żona Pepa. – zapoznałam ich ze sobą. Nagle przypomniałam sobie, że nie mam żadnej koszulki Barcy!
- Zostawię was na chwilę, dobrze? Pójdę do szatni chłopaków  po jakąś koszulkę
- A już myślałem, że do Ibrahima – powiedział Samir i się zaśmiał. – Ona o wszystkim wie? – spojrzał na Cristinę.
- Oczywiście – odpowiedziała dumnie.
- To ja idę i za chwilę wracam.
Zbiegłam po schodach, prowadzących do holu, gdzie przewijały się setki  ludzi. Weszłam do szatni zawodników FC Barcelony.
 - Cześć chłopaki, jak tam? – spytałam i spojrzałam na wszystkich.
Zawodnicy odpowiedzieli mi chórem ‘ Cześć i że jest całkiem ok’
- No i cała moja przemowa idzie do śmietnika! Powiedziałem by byli w stu procentach skoncentrowani na grze i tak dalej, a tu wchodzi moja genialna siostra i rozprasza ich. Dziękuje ci bardzo – fuknął ironicznie mój brat.
- Ależ nie ma za co, polecam się na przyszłość. A tak nawiasem, ja ciebie też kocham, Pep – odpowiedziałam z uśmiechem na co reszta wybuchła śmiechem.
- Ma ktoś dać koszulkę? – spytałam – Muszę jakoś obwieścić światu, że kibicuje Barcelonie!
- Wybacz śliczna, ale mam tylko jedną koszulkę, którą właśnie mam na sobie – odpowiedział Gerard, podchodząc do mnie i obejmując ramieniem.
- Łap – krzyknął Ibrahim i rzucił mi koszulkę. Złapałam ją i zaczęłam oglądać z każdej strony. Numer dwadzieścia, nazwisko ‘ Afellay’… Podoba mi się! Od razu ją założyłam. Była idealna!
- Dziękuje – posłałam Ibiemu ciepły uśmiech. – To ja już Wam nie przeszkadzam. Koncentrujcie się czy coś. Powodzenia! Tylko nie dziękujcie – powiedziałam i wyszłam z szatni, spoglądając na Gerarda a potem na Ibrahima, który odprowadzał mnie wzrokiem.
Nie minęła minuta a siedziałam już między Samirem a Cristiną.
Pokazałam im się w koszulce Ibrahima, szeroko uśmiechnięta.
- Ta miłość ci służy – powiedziała szeptem Cristina.
- Ibrahim zaprosił mnie dzisiaj na oficjalną randkę – powiedziałam równie cicho, by słyszeli to tylko bratowa i Samir.
- Wreszcie! – powiedzieli oboje, po czym wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- Widziałam was dzisiaj jak szliście pod Camp Nou. Ślicznie razem wyglądaliście!  - powiedziała Cristina.
- Pep nas widział?! – spytałam lekko spanikowana. Serce od razu zaczęło mi bić szybciej i mocniej.
Ona pokręciła przecząco głową.
Wypuściłam głośno powietrze z płuc.
- Jechaliśmy tą ulicą co zawsze, a kiedy spojrzałam na was ze skrzyżowania to powiedziałam Pepowi by skręcił w lewo, bo są tu roboty drogowe – zaśmiała się na co ja z Samirem znów wybuchliśmy śmiechem.
- Dziękuje, kochana jesteś! – przytuliłam się do niej.
- Nie masz za co dziękować – odpowiedziała.
-Dobra, zaczyna się mecz – powiedział Samir i wpatrywał się  w zawodników biegających na murawie.
- Ja ci mówiłam, że coś z tego będzie – szepnęła mi do ucha Cristina.
- Zgadza się, miałaś rację – zaśmiałam się.
- Dobra, oglądamy – powiedziałyśmy jednocześnie i znów wybuchłyśmy głośnym śmiechem, za co zostałyśmy skarcone wręcz morderczym wzrokiem przez starszych panów. Zapewne jacyś ważni, bo ubrani byli w garnitury. Poważni się znaleźli, pf.

*
Po meczu czekałam na Ibrahima. Samir poszedł do domu brata, z racji tego że miał klucze.
Przed bramą czekała również jakaś dziewczyna. Nie wyglądała na hiszpankę.  Zobaczyłam jak Ibi wychodzi zza bramy i tamta dziewczyna od razu przytuliła się do niego i zaczęła całować. Ibrahim chyba był zdziwiony, ale w momencie kiedy na niego patrzyłam, nawet tego nie przerwał…Nie powiem, szczęka mi opadła. Momentalnie do moich oczu napłynęły  łzy. Odwróciłam się napięcie i szybkim krokiem poszłam spod Camp Nou. Słyszałam za sobą głos Ibrahima, ale nie zwracałam na niego uwagi. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Odwróciłam się i od razu  otwartą dłonią uderzyłam w twarz.
- Za co?! – krzyknął Pique trzymając się za policzek.
- O matko, przepraszam. Myślałam, ze To Ibrahim – przytuliłam się do Gerarda i wybuchłam jeszcze większym płaczem.
- Śliczna, co się stało? – spytał.
Spojrzałam na niego, a potem na jego czerwony policzek, zaśmiałam się na jego widok.
-  Ibrahim całował się z jakąś dziewczyną, przed chwilą – spojrzałam na niego swoimi zapłakanymi oczami.
- Z tą blondynką? Z którą się przed sekunda kłócił?
- Owszem, z tą blondynką. I nie obchodzi mnie to, czy się kłócili czy nie. Całował się z nią i koniec kropka. – szłam przed siebie a tuż obok mnie Gerard.  – Mówiłam ci, że nie mam szczęścia w miłości – rozpłakałam się.
- Pogadamy o tym w domu, chodź – objął mnie ramieniem i mocno przytulił.
- Dlaczego ja byłam taka głupia i uwierzyłam, że tym razem będzie inaczej? Czy ja mam na czole wypisane, że można mnie zdradzać z kim popadnie?! – zaczęłam histeryzować.
- Nie jesteś głupia, tylko śliczna – kąciki moich ust się trochę uniosły – I nie masz wypisane tego na czole. Nie pomyślałaś, że to jakaś była dziewczyna Ibrahima, która nie przyjęła do wiadomości tego, że z nią zerwał?
Pokręciłam przecząco głową. Faktycznie na to nie wpadłam.
- Ale tak czy siak powinien to przerwać, a on wręcz przeciwnie oddawał pocałunek w momencie w którym na to wszystko patrzyłam.
Nagle w kieszeni zaczął dzwonić mi telefon. Wyjęłam i spojrzałam na wyświetlacz.
- To Ibrahim – powiedziałam – Nie chce z nim rozmawiać – i zbiłam połączenie. Wyłączyłam telefon i głośno westchnęłam.
- Posiedzisz ze mną w domu? – spytałam jak doszliśmy pod mój dom.
- Z tobą zawsze. Chodź i już nie płacz. 
_____
macie trzy strony! :D
zabawiłam się w dialogi, trudno :) przeżyjecie :DD

5 komentarzy:

  1. Swietny rozdzial :> o fuck ibrahim juz nie jestes taki slodki jak na poczatku! Co to wogole bylo, co?! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział :) ale Ibrahim to pojechał... dupek! czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  3. Lol? O co tu chodzi? No, jest ciekawie :D Czekam na enxta i pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ejjjjjjjjjjj ;CC
    Ale jak to?! Ibi?! ;<
    Ja mam nadzieję, że to wszystko się szybko wyjaśni i pogodzą się, bo jak nie, to ja sobie z Ibrahimem porozmawiam! I to bardzo poważnie!
    Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  5. No coś mi się wydaje, że to jakas była Ibrahima i Debbie zbyt żywiołowo zareagowała. Mam nadzieję, że Holender jej jednak wszystko wytłumaczy i znowu będą razem, bo oni są dla siebie stworzeni :*

    OdpowiedzUsuń